Google Pixel Watch. Miało być pięknie, wyszło jak zwykle

Na wydarzeniu Made by Google zaprezentowano najnowszy zegarek firmy – Pixel Watch. I choć na pierwszy rzut oka robi on wrażenie, gdy przyjrzymy się mu dokładniej lub zerkniemy, co ma w środku, możemy się skrzywić jak po zjedzeniu cytryny. Pierwszy smartwatch Google’a nie jest najgorszy, ale zdecydowanie lepiej poradziłby sobie na rynku jakieś cztery lata temu.
Choć Pixel Watch był prezentowany dumnie, to zdaje się nie z takim rozmachem, jak można by oczekiwać. Co ciekawe, podczas premiery poświęcono dość sporo czasu temu, że smartwatch i telefon (ale nie tylko) mogą pasować kolorystycznie do siebie i do naszej garderoby. To… w porządku, ale to jednocześnie dość dziwny punkt wyjścia.
Być może miało to odwrócić naszą uwagę od dokładnego przyjrzenia się urządzeniu – choć sam zegarek prezentuje się bardzo ładnie i ma w sobie coś, co po prostu przyciąga wzrok, designersko raczej na plus, obawy budzą ogromne ramki wyświetlacza.
Nowy Pixel Watch dostępny jest w jednym rozmiarze – jego koperta ze stali nierdzewnej ma 41 mm. Ekran ma natomiast średnicę 1.2 cala, a chroniony jest szkłem Corning Gorilla Glass 5. Wyświetlacz AMOLED ma gęstość pikseli na poziomie 320 ppi. W zegarku umieszczono procesor Exynos 9110, który znamy od 2018 roku. Pixel Watch ma 2 GB RAM-u i 32 GB pamięci. Urządzenie jest odporne na wodę i pyłki.
Możemy słuchać z niego muzyki podczas ćwiczeń, nawet jeśli nie mamy w pobliżu telefonu. Skoro mowa o ćwiczeniach, to oczywiście z Google Pixel Watchem możemy trenować. Co ciekawe, Pixel Watch może nam podpowiedzieć, czy jesteśmy w stanie trenować, czy może lepiej skierować się w stronę łóżka, by odpocząć. To fajna opcja, którą znamy z zegarków Garmin. Pixel Watch wykryje także nasz upadek, co może szczególnie przydać się osobom starczym czy przewlekle chorym, automatycznie powiadomi też odpowiednie służby… ale dopiero w 2023 roku, ponieważ ta pierwsza funkcja aktualnie nie jest dostępna.